31 października 2015

5 powodów, dla których nie prawimy komplementów


Jakiś czas temu idąc do jednego z urzędów mijałam dziewczyny rozdające ulotki. Jedna z nich była ubrana niebanalnie - dawno temu sama marzyłam o podobnym stroju. Bardzo chciałam powiedzieć jej, że ładnie wygląda ale miałam opory. Zrobiłam to dopiero, kiedy mijałam ją drugi raz. Ośmieliła mnie obecność bliskiej osoby i to, że dziewczyna była dużo młodsza ode mnie. Podziękowała i się uśmiechnęła, ale ja nadal czułam się dziwnie.

Dlaczego tak trudno jest prawić innym komplementy? Wg mnie istnieje 5 powodów.

1. Na pewno ktoś weźmie nas za dziwaka.

To chyba myśl, która towarzyszy mi najczęściej. Czy zdarza Wam się usłyszeć komplement od kogoś na ulicy? Wydaje mi się, że raczej nie, tak jak większości Polaków. My po prostu tego nie umiemy, bo nikt nas do tego nie przyzwyczaił. Prędzej usłyszymy jak ktoś obrabia nam tyłek za plecami, niż jak nas chwali. Ja obawiam się zwykle, że ktoś weźmie mnie za nienormalną i tylko się skrzywi. Komplementować nie umiemy, ale przyjmować komplementów też nie.

2. Dana osoba pomyśli, że chcemy coś w ten sposób uzyskać.

Inaczej nazywamy to "słodzeniem" lub pochlebstwem. Trudno je czasem odróżnić od zwykłego komplementu. Tym bardziej, jeśli jesteśmy rzadko chwaleni (albo wcale), lub gdy kogoś nie znamy zbyt dobrze. Automatycznie włączamy myślenie, że coś musi stać za tym komplementem, bo przecież pewnie na niego nie zasłużyliśmy. Z drugiej strony wygląda to podobnie - czasem mam wrażenie, że jeśli powiem komuś coś miłego, to ta osoba będzie się zastanawiała czego od niej chcę i nie przyjmie pochwały.

3. I tak on/ona w to nie uwierzy.

To w sumie chyba największa bolączka kobiet. Każda z nas przeżyła wiele sytuacji, w których koleżanka skomplementowała nasz strój, fryzurę czy makijaż, a pierwszą nasuwającą się nam myślą było "skoro tak mówi, to na pewno źle wyglądam". Przecież kobiety patrzą na siebie wilkiem - im bardziej chwalą, tym bardziej chcą tej drugiej dowalić.
Sama mam z tym problem i wiem, że tylko najbliższe mi kobiety będą w stanie uwierzyć w moje pochwały. Inne, nawet jeśli powiem o nich coś miłego zupełnie bezinteresownie, z pewnością będą wietrzyły jedynie złe intencje. Przyznam, że do dziś gdy słyszę od kobiety, że dobrze wyglądam, też zaczynam się zastanawiać czy to było szczere i czy przypadkiem nie zapomniałam spojrzeć w lustro przed wyjściem.


4. A jeśli ta osoba pomyśli, że ją/jego podrywamy?

Jak już wspominałam, w naszym kraju komplementowanie ludzi na ulicy jest dość niezwykłe. Dla mnie, gdy jestem sama jest ono szczególnie kłopotliwe. Kompletnie nie mam wtedy odwagi zaczepiać ludzi. Tyle razy miałam ochotę powiedzieć z niekłamanym entuzjazmem kobiecie lub mężczyźnie na ulicy, że świetnie wygląda, ale nie zdobyłam się na to. Byłam sama i szczególnie jakiś facet mógłby sobie pomyśleć nie wiadomo co. Kobieta natomiast pewnie zaczęłaby się prędzej zastanawiać czy nie jestem lesbijką, niż uwierzyła w moje słowa.
W kwestii pozostałych komplementów mówionych np. do ludzi w pracy czy osób, z którymi się nie przyjaźnimy, nie jest to wcale takie łatwe. Szczególnie jeśli jest to facet. Tak, oni też często nie umieją przyjmować komplementów, albo mają do nich zupełnie inne podejście niż kobiety - wydaje im się, że na pewno na nich lecisz.

5. Lepiej kogoś za bardzo nie chwalić, bo obrośnie w piórka i przestanie się tak starać.

Ten powód dotyczy głównie bycia w związku i życia zawodowego. Wydaje nam się, że jeśli po raz kolejny, czy pierwszy od dawna docenimy bliską osobę, to nie będzie już tak o nas zabiegać. Po co ryzykować, skoro jest dobrze tak jak jest? A może jeśli my będziemy kogoś chwalić, to sami nie będziemy już tak często chwaleni? Nie chcę się tutaj wypowiadać jako ekspert od związków, ale wydaje mi się, że w zdrowych relacjach damsko-męskich komplementy to coś normalnego, coś co musi pojawiać się od czasu do czasu naturalnie. W końcu od najbliższej osoby najmilej je przyjmować i równie miło chwalić swoją drugą połówkę.
Z kolei w pracy jeśli ktoś nam podlega, bywa że boimy się pochwalić za dobrze wykonane zadanie, bo jeszcze nam się dana osoba rozleniwi. A w ogóle, przecież to jej obowiązki, więc nawet jeśli zrobi coś ponad to co powinna, lepiej za wcześnie jej nie komplementować. Może wtedy postara się jeszcze bardziej. Ze strony pracownika wygląda to natomiast dużo gorzej. Powiedzmy sobie też szczerze, mało który pracodawca ma powyższe dylematy. Oni po prostu nie uważają, że mają nas za co chwalić. Potem taki pracownik dostając kolejne obowiązki jest jeszcze bardziej sfrustrowany, bo nie dość że pieniędzy większych z tego nie ma, to jeszcze nikt nie docenia jego pracy. A często naprawdę bardzo motywujące są pochwały od szefa. Gdy ich nie ma - nawet jeśli nieźle zarabiamy i robimy coś, co lubimy - praca przestaje być satysfakcjonująca.

Miło jest słyszeć o sobie coś dobrego, to daje pozytywnego kopa na co najmniej cały dzień. Może to nie jest do końca tak, że my Polacy umiemy tylko narzekać. Może jednak chcemy komplementować innych, tylko za dużo myślimy o tym, co ktoś sobie o nas pomyśli. Trochę więcej luzu nam chyba potrzeba w tej szarej codzienności.


Zdjęcia: tatler.com, thesuburbanjungle.com
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka